W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki.
Szczególną rolę w działalności placówek odgrywał proces pozyskiwania wiz wjazdowych czy tranzytowych dla uchodźców żydowskich, aby mogli bezpiecznie ewakuować się z miejsc okupowanych przez III Rzeszę (w tym zwłaszcza z ziem polskich). Dzieje polskiej dyplomacji wskazują na wiele przykładów heroicznej pracy poszczególnych urzędników, którzy niezależnie od wszelkich formalności – organizowali pomoc w pozyskiwaniu wiz, a następnie gwarantowali opiekę w różnych miejscach na świecie. Najbardziej znane przykłady tej działalności dotyczą akcji pomocowej ambasadora Tadeusza Romera we współpracy z japońskim konsulem na Litwie Chiune Sugihara oraz Henryka Sławika z Józsefem Antallem – pracownikiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Węgier. Po wybuchu II wojny światowej Ambasada RP w Tokio – podległa rządowi RP na uchodźstwie – nadal prowadziła normalną pracę konsularną skierowaną do polskich obywateli. Od 1940 roku do Japonii trafiały liczne grupy uchodźców wojennych z Europy Wschodniej, którzy posiadając czasowe wizy na wjazd do tego kraju – chcieli uzyskać schronienie i opiekę. Większość z napływających osób była pochodzenia żydowskiego. Ich przyjazd do „kraju kwitnącej wiśni” był wówczas możliwy dzięki działalności japońskiego konsula na Litwie Chiune Sugihara. Naruszył on prawo i instrukcje, jakie otrzymywał od swojego rządu i przyznał polskim i litewskim Żydom 10-dniowe wizy tranzytowe do Japonii, aby mogli oni przekroczyć granicę. Sam też wspominał: „Przed konsulatem w Kownie, widziałem za ogrodzeniem tłum uchodźców z Polski […] Byli tam nie tylko mężczyźni, ale również kobiety, starcy i dzieci. Wszyscy wyglądali na zmęczonych i wyczerpanych. Nie wiedziałem czy mieli się gdzie przespać w Kownie – być może spali na stacji lub na ulicy […] Doszedłem wreszcie do wniosku, że dyskusje z Tokio nie miały najmniejszego sensu”.
Jego akcja pomocowa przybrała na sile po zajęciu Litwy przez ZSRR w 1940 roku. Wówczas próba ewakuacji wielu osób była pierwszorzędną potrzebą. Dość naturalnie kierowano swój wzrok w kierunku Japonii. Był to bowiem kraj zachowujący neutralność w kwestii uchodźców, pomimo posiadania oficjalnego sojuszu z III Rzeszą. Współpraca z polskim wywiadem oraz polskimi dyplomatami miała dać większą gwarancję powodzenia całego przedsięwzięcia, gdyż sam przyjazd uchodźców na terminową wizę do Japonii nie załatwiał całej sprawy.
W okresie niemal roku (1940-1941) przybyło do Japonii ponad 2000 Żydów przeważnie z okolic Wilna i Kowna, ale także z innych części Polski (wśród ewakuowanych znajdował się m.in. znany tłumacz poezji Marcel Weyland). Tam też – od lata 1940 roku – opiekę nad nimi sprawował ambasador Tadeusz Romer. Już w październiku powołał w Tokio Polski Komitet Pomocy Ofiarom Wojny, któremu przewodniczyła jego żona, Zofia Romer. Ich modus operandi wyglądał następująco: reprezentant komitetu czekał na żydowskich uchodźców w porcie przesiadkowym Tsuruga. Stamtąd, przy wsparciu żydowskich organizacji JOINT i HICEM, kierował Żydów do pobliskiego Kobe, Jokohamy lub Tokio.
Następnie udzielano im tam niezbędnej pomocy – w tym pośredniczono w nawiązywaniu kontaktów z rodzinami oraz – co najistotniejsze – pomagali w staraniach paszportowo-wizowych. Rola, jaką odegrał Tadeusz Romer była nie do przecenienia, gdyż spędził wiele czasu na interweniowaniu u władz japońskich w sprawie przedłużenia japońskich wiz wyjazdowych i tranzytowych. Działał na rzecz uzyskanie wiz docelowych (stałych) różnych krajów. Dzięki tym zabiegom Tadeusz Romer zorganizował dla uchodźców żydowskich wizy azylowe – 250 do Kanady, 400 certyfikatów imigracyjnych do Palestyny, 300 wiz do stanów Zjednoczonych oraz 100 do krajów Ameryki Środkowej i Południowej. We wrześniu i październiku 1941 r., w związku z oficjalnym zerwaniem stosunków dyplomatycznych między Japonią a rządem RP na uchodźstwie, personel ambasady został przeniesiony do Szanghaju. Tam komitet kontynuował swoją działalność pomocową dla uchodźców żydowskich. Spisana wówczas tzw. Księga Szanghajska zawiera personalia ratowanych osób. Jest ona ważnym pomnikiem pamięci o działalności polskiej dyplomacji okresu wojny.
Podobne działania, choć nieco w innych warunkach, podejmował po 1939 roku Henryk Sławik – delegat ministra pracy i opieki społecznej rządu RP na uchodźstwie oraz kierownik Komitetu ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi na Węgrzech. Po agresji III Rzeszy na Polskę kilkadziesiąt tysięcy polskich obywateli – zarówno wojskowych, jak i cywilów – ewakuowało się na Węgry, gdzie znajdowali tymczasowe schronienie. Fala uchodźców wymagała koordynacji, aby przede wszystkim zapewnić wsparcie w dalszej ewakuacji Polaków, zwłaszcza na zachód Europy. Kluczową rolę w zakresie opieki odgrywał specjalny komitet, na czele którego stał Henryk Sławik. Oprócz tradycyjnej pomocy dla internowanych wojskowych i cywilów – związanych ze wszelkimi formalnościami, a także kwestiami paszportowo-wizowymi – zaangażował się on w półlegalną pomoc dla uchodźców, polskich Żydów. Wystawiał im wiele różnego rodzaju dokumentów, które umożliwiały dalszą ewakuację.
Współpracował w tym zakresie z Józsefem Antallem – pracownikiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Węgier, który pomagał organizować autentyczne dokumenty umożliwiające dalszą ucieczkę. Duża część z uratowanych żydowskich uchodźców (szacowanych na ok. 5 tys. osób) stanowiły dzieci. Sławikowi i Antallowi – wraz z innymi zaangażowanymi osobami, takimi jak Zdzisław Antoniewicz, ks. prał. Miklós Beresztóczy, bp. Árpád Hanauer (Biskup Vácu), kard. Jusztinián Serédi (Prymas Węgier) udało się utworzyć sierociniec w Vácu pod Budapesztem. Skierowano tam żydowskie dzieci pod egidą: Domu Sierot Polskich Oficerów. Po wkroczeniu Niemców na Węgry w lipcu 1944 r. Sławik został aresztowany i poddany śledztwu. W jego toku całą odpowiedzialność za powyższe działania wziął na siebie, nie przyznając się do znajomości z Antallem. Został zamordowany 25 lub 26 sierpnia w niemieckim obozie koncentracyjnym Gusen I (Mauthausen).
Zdobywanie paszportów państw neutralnych związane było przede wszystkim z najbardziej znaną akcją pomocową organizowaną przez Poselstwo RP w Bernie oraz grupę „Relico” (tzw. grupa Ładosia). Działalność tej grupy i polskich dyplomatów na terenie Szwajcarii była przez wiele lat zapomniana, a dokumenty w tej sprawie – utajnione. Ze strony komitetu pomocy „Relico” główną rolę odgrywali Chaim Eiss oraz Adolf (Abraham) Silberschein. To ten drugi, polsko-żydowski adwokat, były poseł na sejm I kadencji w II RP (1922-1927), na początku wojny założył w Genewie Komitet Pomocy „Relico”. Pracownikom Poselstwa RP w Bernie, na czele z posłem Aleksadrem Ładosiem, przekazywał listy osób z gett utworzonych przez Niemców w okupowanej Polsce. Konsulowie Konstanty Rokicki, Stefan Ryniewicz i Juliusz Kühl już jesienią 1939 roku wpisywali w polskich paszportach dane Żydów nieposiadających obywatelstwa RP. Kiedy skończyły się blankiety tych dokumentów tożsamości, kupowali za łapówki – głównie od konsula honorowego Paragwaju Rudolfa Hüglego – puste paszporty, do których wklejali zdjęcia otrzymywane od Abrahama Silberscheina. Przeciętna cena takiego paszportu wynosiła 500 franków szwajcarskich, co było wówczas bardzo wysoką kwotą.
Pieniądze na ten cel pochodziły ze zbiórek organizowanych przez kupca Chaima Eissa oraz z Polskiego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny. W okupowanej Warszawie Emanuel Ringelblum, twórca podziemnego archiwum tamtejszego getta, z grupą współpracowników ustalał, kogo należy ratować w pierwszej kolejności. Postanowiono, że będą to naukowcy, artyści, przywódcy religijni i polityczni – po wojnie mieli się przyczynić do odrodzenia elit żydowskich. Na liście znalazł się m.in. dr Leon Rothfeld, adwokat, ojciec ministra spraw zagranicznych w III RP – prof. Adama Daniela Rotfelda. Warto podkreślić, że początkowo całe przedsięwzięcie było prowadzone w dużej poufności – bez informowania centrali MSZ. Dopiero w maju 1943 roku zastępca sekretarza generalnego MSZ Gustaw Potworowski pisał do posła Aleksandra Ładosia, że ministerstwo w pełni popiera tę inicjatywę, a wszelka działalność humanitarna powinna być kontynuowana w ten sposób. Proceder ten został jednak wykryty przez władze niemieckie w drugiej połowie 1943 roku. Wówczas polskie MSZ rozpoczęło akcję na rzecz tego, aby lokalne władze południowoamerykańskie uznawały wystawiane paszporty dla żydowskich uchodźców, którzy do tych państw chcieli się udać.
Minister Spraw Zagranicznych Tadeusz Romer podkreślał w grudniu 1943 roku, że należy poczynić wszelkie kroki, aby polscy dyplomaci w krajach swoje akredytacji – uzyskiwali zapewnienie, że na czas wojny paszporty te będą uznawane. Ministrowi zależało szczególnie, aby polscy urzędnicy podkreślali wyłącznie humanitarny wymiar całej akcji. Wspierali go wówczas w tym zakresie – odpowiednimi interwencjami – ambasadorzy RP przy Stolicy Apostolskiej Kazimierz Papée oraz w Waszyngtonie – Jan Ciechanowski.
Propozycja cytowania: Polskie państwo na uchodźstwie wobec Zagłady Żydów, pod red. B. Czajki, M. Dworskiego, K. Świderskiego, Lublin 2023, s. 31-40.
Sfinansowano ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki w ramach zadania: „Realizacja badań naukowych w ramach działalności Centrum Badań nad Historią Polskiego Państwa na Uchodźstwie KUL”.
Copyrights © 2023 RP NA OBCZYŹNIE
Design i wsparcie: Studio Grafiki - Agencja Reklamowa
W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki.